Tuesday, August 9, 2016

Nieznane karty z historii polskiej literatury

Drogi Heniu,
z rozczuleniem czytam w Kurierze Warszawskim kolejne odcinki “W pustyni i w puszczy”. Wielka literatura to nie jest i drugiego Nobla nie będzie, ale mam nadzieje, że starczy Ci na remont Oblęgorka bo słyszałem, że przeciągi tam okropne.
Ja wiem, że Ty pewnie myślisz, że “Lalka” jest dużo za długa i niespełniona miłość Stacha Wokulskiego i Izabeli Łęckiej (podaję dokładnie bom niepewny czyś Ty do końca doczytał) nie zasługuje na tysiąc stron, ale Ty kochaniutki toś tego Stasia Tarkowskiego pożenił na jednej stronie!

Cytuję za Kurierem z dzisiejszego ranka:

"I dopiero po latach dziesięciu, gdy pan Tarkowski podał się do dymisji, odwiedzili obaj przyjaciół w Anglii. Pan Rawlison zaprosił ich do swego domu położonego w pobliżu Hampton-Court na całe lato. Nel skończyła lat osiemnaście i wyrosła na cudną jak kwiat dziewczynę, a Staś przekonał się kosztem własnego spokoju, że mężczyzna, który skończył lat dwadzieścia cztery, może jednak myśleć jeszcze o damach. Myślał nawet o ślicznej Nelly tak nieustannie, że w końcu postanowił uciekać, gdzie go oczy poniosą. Ale wówczas pan Rawlison położył mu pewnego dnia obie dłonie na ramionach i patrząc mu wprost w oczy rzekł z anielską dobrocią: —Stasiu, powiedz sam, czy jest na świecie człowiek, któremu mógłbym oddać ten mój skarb i to moje kochanie z większą ufnością?
Młodzi państwo Tarkowscy pozostali aż do śmierci pana Rawlisona w Anglii, a w rok później wyruszyli w długą podróż."

Toż ty serdeńko jak lis z kurnika się wymykasz, Czytelnika sobie ważysz lekce i jeszcze pana Rawlisona do grobu pochopnie kładziesz. Wiek XIX się zaczął i krzyżackimi metodami wszystkiego zrobić się nie da. Daj się młodym dogadać, uczucia rozpalić, napisz rozdział czy dwa i Czytelnikowi trochę szacunku okaż.

Z serdecznym pozdrowieniem,

Bolek

---------------------------

Na początku czerwca 2016, KB - młoda i energiczna stypendystka polskiego pochodzenia,  przyjechała z Ameryki do Instytutu Badań Literackich  w Warszawie w poszukiwaniu tematów badań i inspiracji. Ponieważ lato to sezon ogórkowy i wiele się nie dzieje nawet w tak nobliwej instytucji jak IBL,  ruszyła w Tatry. Grzebiąc się w starociach w zakopiańskim antykwariacie KB znalazła powyższy list, który po prostu wypadł spomiędzy stron jakiejś starej książki.

Nieczęsto się zdarza, że tak pikantna korespondencja pomiędzy tytanami polskiej literatury wpada w ręce badaczy ponad sto lat później. KB zdumiona swoim nadzwyczajnym odkryciem postanowiła spędzić resztę lata na poszukiwanie odpowiedzi na zagadkę małżeństwa Stasia Tarkowskiego i Nelly Rawlison -  pytania które dręczyły czytelników W pustyni i w puszczy przez ponad sto lat.
Kierowana podejrzeniem, że Bolesław Prus nigdy odpowiedzi na swój list nie otrzymał, KB ruszyła do Oblęgorka, matecznika Henryka Sienkiewicza, dworku, którego niemałe koszty wydawcy pisarza ogniem i mieczem wyrwali z gardła polskiego społeczeństwa.
KB była wiedziona przeczuciem, że w ostatnich latach życia Sienkiewicz pogłębił swoje zainteresowania bo był dość zaniepokojony efektem jaki Trylogia i Krzyżacy mogą mieć na przyszłe pokolenia Polaków. Martwił się, że nawlekanie na pal, obcinanie głów, pędzenie wrogów nago nahajkami po śniegu połączone z ciągłym pijaństwem i kompletnym brakiem higieny osobistej może być zarzewiem dla formy bandyckiego patriotyzmu, która była mu raczej niemiła. W związku z tym KB zaczęła przeglądać część biblioteki pominiętej przez badaczy literatury i ta fenomenalna intuicja przyniosła niespodziewane efekty. Nigdy nie wysłana odpowiedź do Bolesława Prusa spała przez stulecie pomiędzy stronami podręcznika z rachunku różniczkowego i całkowego.

---------------

Bolku drogi,
Lalkę oczywiście przeczytałem, choć może nie z zapartym tchem bo przy tej długości to bym się zatchnął. Boleję, że za to Nobla nie będzie choć się całkiem należy, szczególnie po tym, że jak słyszę  Władkowi mają go dać za tą jego chłopską sagę o Borynie (jeśli nie przekręcam nazwiska). Chapeau bas Boleczku!

Oczywiście masz świętą rację, zakończenie W pustyni i w puszczy nie ujawnia rozmaitych faktów z życia bohaterów. Nie wiem czy wiesz, ale historia jest oparta na prawdziwych wydarzeniach, a że książka jest dla dzieci, nie ma co milusińskich niepotrzebnie denerwować ciemnymi stronami tego co się kryje w  zakamarkach ludzkiej duszy.
Niemniej napisałem krótkie dziełko teatralne, które rzuca światło na te sprawy.  Sam oceń czy moja wstrzemięźliwość nie była wskazana.

W Oblęgorku bywam tylko latem więc przeciągi mi nie straszne. Gorąco zapraszam w zimie.

Z poważaniem,

Heniek

------------------------

Nieprawdopodobne! KB czuła, że jedno z najważniejszych odkryć polskiej literatury, jedyna sztuka teatralna autorstwa Henryka Sienkiewicza, jest na wyciągnięcie ręki. KB potroiła swoje wysiłki i wkrótce później zostało to nagrodzone.  Wyczytana i obarczona ogromna ilością oślich uszu kopia O elektrodynamice ciał w ruchu Alberta Einsteina zawierała poniższy diament. Analiza tekstu oraz rozliczne odniesienia wskazują jednoznacznie na autorstwo Henryka Sienkiewicza, co eksperci jednogłośnie orzekli.

----------------

Staś i Nel


Osoby:

Staś Tarkowski
Władysław Tarkowski (ojciec Stasia, Polak, patriota, inżynier)
Nel Rawlison
Pan Rawlison (ojciec Nel, brytyjczyk i inżynier któremu w pośpiechu zapomniałem dać imię)
Wierny sługa

Scena 1 Przyjazd

(Przedpokój w domu Państwa Rawlisonów, słychać łomot do drzwi)

Wierny Sługa (otwierając drzwi): Witamy, witamy.

Pan Tarkowski (jowialnie i wesoło): Szczęść Boże, szczęść Boże.

Pan Rawlison (posługujący się koszmarną polszczyzną): Kochani, ilekroć to lata mineły.

Staś (wkracza śmiało za ojcem, obwieszony bronią i podzwaniając głośno): Co za radość.

(zdejmuje z ramienia swój wierny sztucer, wyjmuje zza pasa dwa nagany, a z buta wyciąga mizerkordię. Wszystko to wtłacza w ręce Wiernego Sługi, poczym łapie Pana Rawlisona w niedźwiedzi uścisk i tłukąc go radośnie po plecach aż kurz leci woła)

Kochany Panie Rawlison, jakże mi miło!

(z salonu wchodzi Nel)

Nel (zerkając na broń w rękach Wiernego Sługi mówi zalotnie): Stasiu, jakiś ty orężny.

Staś (z dumą i patrząc na nią łakomie): Orężny i niebezpieczny. Nikt cię stąd nie porwie gołąbku, (cichutko do siebie) no chyba że ja.

(zapada chwila niezręcznego milczenia i wszyscy stoją rozglądając się niepewnie)

Pan Rawlison (odzyskując oddech zaczyna śpiewać z animuszem fałszując potwornie i wymyślając naprędce słowa których nie pamięta)

Jeszcze Polska nie runęła póki my wyjemy,
co nam obca pomoc dała, kosą wystrzyżemy

(Staś i Pan Tarkowski z trudem rozpoznają melodię i stają na baczność a Pan Rawlison wydziera się dalej)

Łach, łach dziadowski
na grzbiecie pacholskim
idąc z tym wywodem
złączym kamień z lodem.

(Pan Rawlison przestaje śpiewać i patrzy na ojca Stasia który zalewa się łzami wzruszenia i pochyla się by ucałować ziemię)

Pan Rawlison (rozglądając się za Wiernym Sługa by wysłać go po butelkę): Władziu, Władziu mój kochaniutki, trzeba to uczcić.

Staś (porywa strzelbę z rąk Wiernego Sługi i wrzeszczy) Sursum corda!

Pan Rawlison i Pan Tarkowski (powtarzają chórem z niebywałą mocą i patosem) Sursum corda!

(Staś wypala z dwururki w sufit aż piętro wyżej słychać huk obrywającego się żyrandola i pochyla się do przodu zapraszająco)

Staś (do Nel, która wydaje się dokładnie rozumieć o co chodzi): Wskakuj Nel!

(Nel wsiada mu na barana i Staś rycząc jak słoń King rusza na pokoje)

Nel (obracając się do pana Rawlisona woła): Za mną Saba!

(Pan Rawlison szczeka zajadle i rusza za nimi a Pan Tarkowski powoli podąża w ich ślady nie bardzo rozumiejąc co się dzieje. Hałas powoli cichnie. Wierny Sługa rozgląda się dookoła po czym wyjmuje mały śrubokręt i zaczyna wykręcać iglicę ze sztucera Stasia.)

Scena 2 Popołudniowa herbatka

(Panowie Tarkowski i Rawlison w salonie na fotelach)

Pan Tarkowski (pytająco): Dla dzieci wspomnienia porwania z Port-Saidu są chyba wciąż jeszcze żywe.

Pan Rawlison: O tak, my z Nelly często grać i biegać naokoło a ja lubić być Saba.

Pan Tarkowski: Ojej, a czy to tak dobrze?

Pan Rawlison: Znakomita. Ona potem dobrze spać i być happy happy.

Pan Tarkowski: Może teraz jak młodzi są razem coś się zmieni. Mają się chyba k sobie.

Pan Rawlison: Zmieni, zmieni na pewno. Zawsze brakować Kinga i teraz Staś być dobry King.

Pan Tarkowski (lekko zdenerwowany): Ależ Panie Rawlison! Staś jest teraz inżynier ze szwajcarskim dyplomem. Jakże mu tak latać po domu i udawać słonia?

Pan Rawlison (po namyśle): On lubić być ten słoń. Ja myśleć, że on być lepszy słoń niż inżynier.

Pan Tarkowski (wyraźnie urażony): Pójdę się przejść po ogrodzie. Świeże powietrze dobrze mi zrobi.

Scena 3 Zaloty

(Staś i Nel w ogrodzie. W oddali niewidoczny dla nich Pan Tarkowski przechadza się nerwowo paląc wonne egipskie papierosy)

Staś: Powiedz Nel, czy ty lubisz jeździć na Kingu?

Nel (radośnie): Uwielbiam! (a po chwili dodaje) Ale wolę na tobie jeździć Stasiu bo masz taką mięciutką skórę i jesteś taki dzielny.

Staś (wyraźnie uszczęśliwiony wyjmuje zza paska nagana i bawiąc się nim kontynuuje): Ja też lubię jak na mnie jeździsz, nawet bardzo.

(Młodzi przechadzają się w milczeniu i Nel wyraźnie waży jakąś decyzję)

Nel (trochę niepewnie): A czy ty Stasiu chciałbyś na mnie pojeździć?

Staś (zdziwiony): Jak to na tobie? A kim ty byś była?

Nel (rezolutnie): Ja bym była deską.

Staś (zmieszany i skonfundowany): Deską? I co ja bym robił?

Nel (z większą pewnością): A ty byś się położył na tej desce.

Staś (z rosnącym zdumieniem): Położył? I co dalej?

Nel (z przekonaniem): Za dobrze to ja nie wiem. Ale coś byśmy wymyślili.

Staś (z powątpiewaniem): Ale co? Tego nie było jak nas porwali.

Nel (entuzjastycznie): No właśnie. Myślę, że teraz to by było całkiem przyjemne.

(z krzaków wyłania się Pan Tarkowski w kłębach tytoniowego dymu)

Pan Tarkowski: Dzieci, co wy tu robicie?

Staś (wesoło): Nel wymyśliła nową zabawę.

Pan Tarkowski (troskliwie i z niepewnością): Tylko sobie jakieś krzywdy nie zrób synu.

Staś: Nic się nie martw tato. Będę jeździł na desce.

Scena 4 Obiad

(Wszyscy siedzą przy stole w jadalnym. Wierny Sługa podaje.
Nel promienieje a Staś wygląda jak z krzyża zdjęty.)

Pan Rawlison (jak raz całkiem poprawnie): Stasiu drogi, coś ty taki dychawiczny? Wyglądasz jakbyś cały dzień drzewo rąbał.

Pan Tarkowski: Ależ co tam. Chłopak jest jak struna, Nel uczy go jeździć na desce to się zdrożył.

Nel: Co wy tam mówicie. Świetnie mu idzie.

Staś (głosem wyrażającym dużą dozę nowych przeżyć): Muszę jeszcze nad tym sporo popracować.

(Oboje wstają i wychodzą jeszcze przed deserem. Panowie zostają sami.)

Pan Tarkowski: Młodzi w dobrej komitywie. Może coś z tego będzie.

Pan Rawlison: W tym tempie to on chyba będzie mistrzem jeżdżenia na desce. Myślisz Władku, że powinienem z nim porozmawiać?

Scena 5 Swaty

(Późny wieczór w bibliotece. Pan Rawlison i Staś stoją przy kominku sącząc whisky.)

Pan Rawlison (odkłada szklankę i kładzie obie dłonie na ramionach Stasia. Patrząc mu wprost w oczy czyta z małej karteczki głosem przepojonym anielską dobrocią): Stasiu, powiedz sam, czy jest na świecie człowiek, któremu mógłbym oddać ten mój skarb i to moje kochanie z większą ufnością?

Staś (przerażony i skonfundowany): Panie Rawlison! Co też pan wyrabia!

Pan Rawlison (zirytowany): Stasiu! Słuchać do diabła!
(Po czym jeszcze raz czyta z anielską dobrocią)
Stasiu, powiedz sam, czy jest na świecie człowiek, któremu mógłbym oddać ten mój skarb i to moje kochanie z większą ufnością?

Staś (ciągle jak we mgle ale trochę rozumiejąc): Skarb? Kochanie?

Pan Rawlison (tracąc cierpliwość): Nel być twoja żona chcieć?

Staś (po namyśle i kładąc ręce na swoich męskich klejnotach jakby chcąc je ochronić): A co Nel na to?

Pan Rawlison (lekko zażenowany): Ja  był zacząć od ciebie.

Scena 6 Polak kosmopolita

(Nel i Pan Rawlison sami w salonie)

Pan Rawlison (niepewnie): Nel, darling, I had a conversation ...

Nel: Tato, mów po polsku proszę!

Pan Rawlison (spłoszony): Aaargh, spóbować będę. Rozmawiała ze Staś i on chce twoja ręka chapnąć.

Nel (wyraźnie zadowolona) A ty co na to?

Pan Rawlison (z rozmarzeniem i jakby z książki czytał) Czy pamiętasz jak Mahdi spytał Stasia  czy chce się napić ze źródła prawdy? (i nie czekając na odpowiedź kontynuuje) a dzielny chłopak, nieodrodny potomek obrońców chrześcijaństwa, prawa krew zwycięzców spod Chocimia i Wiednia mu powiedział na to
”Proroku, twojej nauki nie znam, więc gdybym ją przyjął, uczyniłbym to tylko ze strachu jak tchórz i człowiek podły. A czyż zależy ci na tym, by wiarę twoją wyznawali tchórze i ludzie podli?”
(po chwili)
Ale chytrus, co nie?

Nel (lekko zmieszana): No tak, ale potem przez dwa miesiące wkuwał Koran i na koniec recytował wszystkie sury najlepiej w całym Chartumie. Nawet zawody jakieś wygrał i Mahdi dał mu medal.

Pan Rawlison (z dumą) No sama widziała co to za wspaniały chłopak... (nagle z zaniepokojeniem) Ale on ciągle być chrześcijanin, prawda?

Nel (uspakajająco) Tatusiu, Staś jest kosmopolitą.

Pan Rawlison (w roztargnieniu) Kosmopolita, to być dobrze, nie?

Nel (stanowczo): Najlepiej.


Scena 7  Kuchnia mieszana

(Nel i pan Tarkowski przechadzają się po ogrodzie)

Nel:  Panie Tarkowski, tatuś mówi, że Staś mi się oświadczył.

Pan Tarkowski: No i oświadczył się?

Nel: Jeszcze nie, ale bym się nie zdziwiła gdyby miał taki zamiar.

Pan Tarkowski (z rozmarzeniem): Chłopak jak struna, a ty Nel piękna jak kwiat dziewczyna. Ja też bym się nie zdziwił.

(milczy chwilę po czym zbiera mu się na wspominki)

Pamiętasz jak Staś zabił lwa a potem porywaczy? Morowy chłopak, no nie?

Nel (trochę zakłopotana): Zabił, zabił ale potem trzeba było to jeść.

Pan Tarkowski: Lew to przysmak. Nierzadko się taki smakołyk zdarza.

Nel (z niemałym wahaniem): Ale Gebhr i Idrys byli trochę łykowaci.

Pan Tarkowski (zbulwersowany): Jak to Gebhr i Idrys?? Zjedliście ich?!

Nel (lekko zaniepokojona): No tak. Staś i Kali długo to dyskutowali i na koniec zapadła decyzja, że tak będzie najlepiej dla wszystkich.  To ważne żeby podtrzymywać lokalne tradycje i przed złym duchem też chronić się trzeba.

Pan Tarkowski (biadoli): Ojojoj, ojojoj! Trzeba się zastanowić bo sprawa jest bardzo poważna.

(przechadza się podekscytowany w stanie maksymalnej koncentracji podczas gdy Nel gryzie nerwowo paznokcie. W końcu wyciąga zza pazuchy małe puzderko, wysypuje trochę białego proszku na stół i wciąga go gwałtownie do nosa przez szklaną fifkę. Nel przygląda się ciekawie a pan Tarkowski wyjaśnia:)

Lekarstewko, kochanie. Trzeba to brać in extremis. Zaraz zacznie działać.

(Istotnie po chwili włosy stają mu dęba, oczy błyszczą dziką energią a ciało staje się młode i sprężyste)


Pan Tarkowski (zaczyna analizę autorytatywnie): Nel droga, zjeść brata w Chrystusie grzech to okropny i zetrzeć się go nie da.

(Nel wzdycha nerwowo i bierze głęboki oddech a pan Tarkowski kontynuuje)

Saracena skonsumować też niedobrze ale grzech to jest lżejszy bo tylko obżarstwa.

(Nel wyciąga rękę w geście zwycięstwa gdy Pan Tarkowski ogłasza werdykt)

Pokuta lekka zmaże go zacnie.

Nel (skacząc radośnie) Wiedziałam, że pan Władysław coś wymyśli!

Pan Tarkowski (łapiąc się za głowę jakby coś zapomniał) A Chamis i reszta?

Nel (spokojnie): Sabie też się coś należało.

Pan Tarkowski (uspokojony) No to chwała Bogu. Zwierzak to dobry i robotny.


Scena 8  Oświadczyny

(Następny ranek, śniadanie w salonie. Wszyscy niewyspani po rewelacjach poprzedniego dnia wskazujących na to, że Staś jest kosmopolitą i ludożercą. Niemniej obaj ojcowie wydają się pogodzeni z nową rzeczywistością i planują na przyszłość. Wierny Sługa krząta się między kuchnią a stołowym.)

Pan Rawlison (znacząco): Piękny dzień się zapowiada.

Pan Tarkowski (łypiąc na Stasia): Pogoda dobra i dobre rzeczy wiszą w powietrzu.

(Staś zażera się półgęskiem i nie zwraca na nic uwagi.)

Pan Rawlison (wlepiając wzrok w Stasia): Już pora.

(Staś powoli wstaje od stołu, strząsa okruchy i wygładza ubranie, poczym staje przed Nel i pada na kolano.)

Staś (powoli i z namaszczeniem): Nel droga, jak głowa bez włosów, gwóźdź bez deski, but bez podeszwy, lokomotywa bez pociągu, albo prorok bez brody, tak ja błąkałem się nie wiedząc czego mi brak. Wszystko to stało się jasne gdym cię po latach ujrzał znowu. Tyś jest głową dla włosów, gwoździem dla deski (zatrzymuje się skonfundowany i mruczy do siebie)

Staś: Nie, nie, coś nie tak.

(po krótkiej chwili zaczyna znowu)

StaśTy jesteś włosami dla głowy, deską dla gwoździa, podeszwą dla buta, pociągiem dla proroka i lokomotywą dla brody. 

(mruczy cicho do siebie) Cholera, znowu coś nie tak.

Pan Rawlison (pod nosem): Ot, kosmopolita.

Staś: Nel kochana, czy zostaniesz moją żoną?

Nel (piszczy radośnie): Stasiu, Stasiu, jaki z ciebie orator! Zanim ci odpowiem na twoje pytanie, gwoździu mój drogi, ty odpowiedz na moje.

Staś (niepewnie): Pytaj śmiało.

Nel: Pamiętasz Stasiu jak znaleźliśmy Kinga i ty chciałeś go zastrzelić a ja tupałam nóżkami i kazałam ci go nakarmić? Ty powiedziałeś wtedy ”Cholera jasna, co za głupia kulwa.” Powiedz mi co ty miałeś na myśli jakżeś to mówił, bo do dziś się zastanawiam czyś ty czasem brzydkim słowem nie zgrzeszył.

(Staś patrzy w ziemię jakby złapany na gorącym uczynku a obaj ojcowie też wyglądają niepewnie. Gołym okiem widać, że fenomenalnie dobre wyjaśnienie jest niezbędne natychmiast. Zapada długie i niezręczne milczenie a twarz Nel zaczyna się zachmurzać.

Gdy wszystko wydaje się już stracone, Wierny Sługa podnosi rękę prosząc o głos)

Wierny Sługa (piękną polszczyzną): Skawiński jestem. Latarnikiem byłem, ale miłość do literatury od posady mnie oderwała w okrutny i niezasłużony sposób. (Wyciąga zza pazuchy kopię Pana Tadeusza trochę podziurawioną od rykoszetów ze Stasiowego sztucera)
Znajomość logiki i języków mam przednią i zagadkę Stasiowej mowy chętnie wyłuszczę.

(Pan Rawlison macha ręką przyzwalająco a Wierny Sługa kontynuuje)

”Cholera jasna” to choroba groźna zwana też malarią. Zaś ”Kulwa” w języku Tuaregów oznacza ”los” bądź ”przeznaczenie.” Okrzyk Stasia jest proroctwem zwiastującym dalsze znakomite przygody panicza i panienki i despektu żadnego nie indykuje.

(Staś podnosi głowę w geście nowej nadziei a obaj ojcowie uśmiechają się szeroko)

Nel (z ulgą):  Wiedziałam, że tak będzie. 

(wszyscy zaczynają klaskać a Nel obracając się do Stasia woła)

Nel (radośnie): Stasiu, Stasiu, jestem twoja!

Pan Rawlinson (tryumfalnie): Huraaaaa!

Pan Tarkowski (ryczy): Niech żyje młoda para!

(Staś chwyta sztucer i pociąga za spust pragnąc swym zwyczajem posłać dwa breneki w sufit domostwa pana Rawlisona, ale o dziwo broń nie wypala. Wierny Sługa wyjmuje butelkę samogonu i pięć stakanów i mowi:)

Wierny Sługa: Lepiej świętujmy tę piękną chwilę po naszemu. 

(wszyscy wychylają po setce po czym Nel wskakuje na grzbiet Stasia i oboje zaczynają galopkę przez pokoje)

Staś (rycząc jak King): Ahoj! Słoniem jestem!

Nel (wrzeszczy oglądając się na pana Rawlisona): Saba! Leć przodem!

(Pan Rawlison cwałuje szczekając donośnie a Wierny Sługa i pan Tarkowski podążają w tyle wyciągając szyje jak żyrafy)



                                                                                       KONIEC

No comments:

Post a Comment